SEXY BEAST
SEXY BEAST
Kultowy debiut Jonathana Glazera, w którym Ray Winstone wciela się w kryminalistę na emeryturze, a Ben Kingsley – w brutalnego gangstera i wyrzut sumienia w jednym. Nieoczywiste, zaskakujące i dogłębnie autorskie kino gangsterskie odległe od popularnych w tym samym okresie filmów Guya Ritchiego.
Wiele można powiedzieć o Jonathanie Glazerze, ale na pewno nie to, że się powtarza. W ciągu trwającej trzy dekady kariery nakręcił tylko cztery filmy pełnometrażowe, z których jeden jest mrocznym, filozoficznym kinem science fiction (POD SKÓRĄ), jeden mrożącym krew w żyłach dramatem o Holokauście (STREFA INTERESÓW), a jego pełnometrażowy debiut, SEXY BEAST – gangsterską opowieścią bardzo odległą pod względem tonu i konwencji od powstających w tej samej epoce filmów Guya Ritchiego.
SEXY BEAST to filmowa sinusoida: raz spokojny i ironiczny, raz histeryczny, brutalny, niemal halucynacyjny. To film o człowieku, który ucieka przed sobą samym, i o przestępcy, który jest przybywa, żeby wciągnąć wszystkich z powrotem do piekła.
Ben Kingsley w roli gangstera Dona Logana tworzy jedną z najbardziej przerażających i magnetycznych kreacji w brytyjskim kinie ostatnich dekad. Jego Logan nie jest tylko gangsterem – jest uosobieniem niepokoju, koszmarem, którego nie da się zabić, bo żyje w głowie bohatera. Ray Winstone gra z kolei człowieka, który pragnie tylko spokoju. Ich konfrontacja przypomina pojedynek zwierząt, które zbyt długo były zamknięte w klatce.
Jonathan Glazer przepisuje brytyjskie kino gangsterskie na własny język. Zamiast londyńskiego brudu oferuje widzom żar hiszpańskiego słońca; zamiast akcji – psychologiczną rozgrywkę; a zamiast napadu na bank – rozpad człowieka. Nic dziwnego, że SEXY BEAST ma do dzisiaj status filmu kultowego, do którego wraca się po latach z wielką przyjemnością.
Tekst: Grzegorz Fortuna
.png)
.png)



