KUPIŁEM MOTOCYKL-WAMPIRA
I BOUGHT A VAMPIRE MOTORCYCLE
„Większość dobrych motocykli napędza benzyna. Niestety, to jest zły motocykl. Napędza go krew!” – głosił lektor w oryginalnym kinowym zwiastunie KUPIŁEM MOTOCYKL-WAMPIRA. I już te trzy krótkie zdania mówią o filmie Dirka Campbella więcej, niż trzeba wiedzieć przed seansem.
„Większość dobrych motocykli napędza benzyna. Niestety, to jest zły motocykl. Napędza go krew!” – głosił lektor w oryginalnym kinowym zwiastunie KUPIŁEM MOTOCYKL-WAMPIRA. Nic dziwnego, tytułowy pojazd zostaje bowiem użyty przez gang motocyklowy, który przerywa satanistyczny rytuał w Birmingham przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Gdy przywódca kultu zostaje zabity, postanawia opętać motocykl jednego z bikerów. I na własną rękę (albo raczej na własne koło) wymordować resztę swoich oprawców.
Połączenie horroru satanistycznego z filmem motocyklowym mogliśmy już zobaczyć w pokazywanej w sekcji BLOODY HELL! w zeszłym roku PSYCHOMANII. Ale Brytyjczykom wyraźnie nie było dość i po niespełna dwóch dekadach postanowili ponownie zaoferować widzom tę poronioną filmową miksturę. W przeciwieństwie do swojego poprzednika KUPIŁEM MOTOCYKL-WAMPIRA jest jednak filmem świadomie tandetnym, ironicznym i zabawnym, mocno inspirowanym twórczością Sama Raimiego, ze szczególnym wskazaniem na dwie pierwsze części MARTWEGO ZŁA.
Ogląda się to z połączeniem rozbawienia i niedowierzania, bo reżyser Dirk Campbell hamulce zostawił w warsztacie. Dość powiedzieć, że przednie światło tytułowego motocykla świeci krwistą czerwienią, sceny mordów są tyleż krwawe, co celowo kuriozalne, a po seansie w pamięci i tak zostaje przede wszystkim scena, w której główny bohater prowadzi dialog z własną kupą. Żeby nie było, że nie ostrzegaliśmy!
Tekst: Grzegorz Fortuna
.png)
.png)




