KREW NA SZPONACH SZATANA
THE BLOOD OF SATAN'S CLAW
W swoich czasach bluźnierczy i szokujący, a dziś przede wszystkim imponujący zdjęciami i muzyką film grozy, który (razem z KULTEM i POGROMCĄ CZAROWNIC) dał podwaliny pod brytyjski folk horror. Upiorna opowieść o demonie zgryzającym się w umysły nastolatków na XVIII-wiecznej brytyjskiej wsi.
Rozpoczęta przez studio Hammer w połowie lat pięćdziesiątych złota era brytyjskiego horroru, opartego na klasycznych powieściach grozy, w latach siedemdziesiątych dobiegała już końca, by nie powiedzieć – dogorywała. Widzowie mieli dość kolejnych wcieleń Drakuli i Frankensteina, a Christopher Lee uzbrojony w plastikowe zęby nie straszył już nawet największych wyznawców wystawnego horroru. To właśnie wtedy do głosu doszło nowe pokolenie twórców, które za podstawę swoich filmów wzięło ludowe podania.
Tak narodził się brytyjski folk horror, a KREW NA SZPONACH SZATANA to jego flagowy przedstawiciel – obok KULTU Robina Hardy’ego i POGROMCY CZAROWNIC Michaela Reevesa, wraz z którymi tworzy tak zwaną „nieświętą trylogię”.
Mała brytyjska wioska, początek osiemnastego wieku. Przez przypadek farmer odkopuje na swoim polu dziwną, zdeformowaną czaszkę. Zanim udaje mu się poinformować o tym innych, czaszka znika. Tymczasem mieszkające we wsi dzieci i nastolatki z dnia na dzień zaczynają zachowywać się w coraz bardziej nienaturalny, niezrozumiały sposób.
Nakręcony za niespełna sto tysięcy funtów dla wytwórni Tigon horror Piersa Haggarda do dziś zachwyca przepięknymi zdjęciami i upiorną, wgryzającą się w umysł muzyką Marka Wilkinsona. W czasach swojej premiery KREW NA SZPONACH SZATANA przede wszystkim jednak szokowała, reżyser łamał bowiem jedno tabu za drugim – nie tylko prezentując dyskretny urok bluźnierstwa, ale też seksualność nastoletnich bohaterów. Choć po pięciu dekadach nikt nie zemdleje na seansie, film Haggarda nadal potrafi wywołać u widzów dreszcze przerażenia.
Tekst: Grzegorz Fortuna






